Drużyny Ekstraliga Wpisy

11 dni do startu Ekstraligi!

Po sezonie 2013, który zakończył się największym w historii dyscypliny skandalem, nastroje były naprawdę bardzo burzliwe. Przez długi czas trwała debata na temat konsekwencji, jakie powinny spotkać ekipę z Torunia. Pełna gama nastrojów – od zwolenników degradacji po patrzących przychylniejszym okiem kibiców – przeszywała żużlowe środowisko jeszcze długo po pamiętnych wydarzeniach z Zielonej Góry. Finalnie Anioły otrzymały karę aż ośmiu ujemnych punktów na sezon 2014, ale wcale nie zakończyło to dyskusji na temat zasadności kary. Emocji dodawała również reforma rozgrywek, gdyż po dwuletnim eksperymencie postanowiono powrócić do ośmio-drużynowego formatu ligi.

W ekipie ówczesnych mistrzów Polski nie doszło do większych zmian personalnych, ale znacząco zmienił się status Patryka Dudka, który zakończył wiek juniora i miał rozpocząć starty jako senior. Do drużyny dołączył również Aleksander Loktajew. Dużo większy transfer mieliśmy za to w Toruniu, gdzie podrażnione ujemnymi punktami kierownictwo klubu zdecydowało się do kwartetu Gollob, Ward, Holder, Miedziński dołączyć kolejnego wybitnego zawodnika – Emila Sajfutdinowa. W sezonie 2013 aż 3 kluby pożegnały się z Ekstraligą, co spowodowało, że na rynku pojawiło się do wzięcia kilka ciekawych nazwisk. Tak oto do Stali Gorzów, po rocznej przygodzie w Starcie Gniezno, powrócił Matej Zagar, Unia Leszno wzmocniła się jeżdżącym rok wcześniej w Stali Rzeszów Nickim Pedersenem, a rozczarowana poprzednim sezonem Unia Tarnów, w miejsce powracającego do Wrocławia Macieja Janowskiego i rozczarowującego Leona Madsena, pozyskała z Polonii Bydgoszcz Grega Hancocka i Krzysztofa Buczkowskiego.

I to właśnie Unia Tarnów przez długi czas wydawała się być głównym faworytem do złotego medalu. Rundę zasadniczą Jaskółki zakończyły bowiem z zaledwie jedną porażką i jednym remisem, wygrywając aż 12 spotkań. Niestety, w półfinałowych starciach z Unią Leszno musieli radzić sobie bez wspomnianego wcześniej Grega Hancocka, co znacznie utrudniło im zadanie. Unibax Toruń, mimo posiadania wybitnych nazwisk, zawodził od pierwszej kolejki, w której niespodziewanie uległ beniaminkowi z Gdańska (dla gdańszczan był to jeden z dwóch wygranych w tym sezonie meczów), i dość szybko stało się jasne, że nie uda im się odrobić straty, jaką generowały ujemne punkty, na tyle, by dostać się do fazy play-off. A Falubazem Zielona Góra po derbowym starciu w Gorzowie wstrząsnęła informacja o dyskwalifikacji Patryka Dudka w związku z pozytywnym wynikiem testów antydopingowych.

Stal Gorzów po sezonie 2013, w którym zajęła piąte miejsce, nie poczyniła rewolucji. Wszystko, co dobre w gorzowskim klubie, opierało się na wschodzącej gwieździe nie tylko polskiego, ale i światowego żużla – Bartoszu Zmarzliku. Zawodnik ten, mimo że nadal był juniorem, był wiodącą postacią swojego zespołu, ale 2014 rok był również wybitnym sezonem w karierze innego jeźdźca Stali. Krzysztof Kasprzak zakończył sezon z najwyższą w drużynie i w całej swojej karierze średnią 2,310, a co więcej, cykl Grand Prix ukończył na drugiej pozycji, zdobywając swój jedyny medal w Indywidualnych Mistrzostwach Świata. Po dziś dzień trwają spekulacje, czy gdyby nie opuścił z powodu kontuzji jednej z rund, nie mielibyśmy dzisiaj czterech polskich mistrzów świata.

Stal rozpoczęła sezon od wyjazdowego zwycięstwa we Wrocławiu, a później wręcz rozbiła na własnym torze Unię Leszno 57:33. W trzeciej kolejce przyszło im jednak zmierzyć się z tarnowską Unią, a ta popsuła nieco humory w lubuskim. Tylko 31 punktów i być może najgorszy mecz w karierze Bartosza Zmarzlika, który w czterech startach nie zapisał na swoim koncie ani jednego punktu. Początkowy optymizm musiał zostać trochę zweryfikowany, ale przed gorzowską drużyną żadne drzwi nie zostały jeszcze zamknięte. Stal powróciła na dobre tory, pokonując Wybrzeże Gdańsk, ale później przyszła kolejna przykra weryfikacja formy wyjazdowej. Tym razem Toruń i zaledwie 35 punktów, choć pod nieobecność Krzysztofa Kasprzaka raczej nikt nie spodziewał się zwycięstwa na trudnym toruńskim terenie. Kontuzja KK okazała się na szczęście na tyle krótkotrwała, że powrócił on już na kolejne, bardzo ważne starcie – derby w Zielonej Górze. Niestety, nawet 15 punktów i 1 bonus nie pomogły w odniesieniu zwycięstwa. Stal uległa 50:40 i po 6 kolejkach legitymowała się bilansem 3 zwycięstw i 3 porażek. Wartym zauważenia był jednak fakt, że mieli za sobą aż cztery mecze wyjazdowe, w dodatku trzy z nich na terenie faworytów ligi: z Tarnowa, Torunia i Zielonej Góry. To mogło zwiastować lepszy okres dla Stali w drugiej części sezonu. Teza ta szybko zaczęła się potwierdzać. W siódmej i ósmej kolejce zespół odniósł dwa zwycięstwa – z Włókniarzem Częstochowa, a później wziął rewanż na rywalu zza miedzy i pokonał 50:40 Falubaz Zielona Góra. To właśnie po tym meczu doszło do skandalu z Patrykiem Dudkiem w roli głównej, a wynik meczu finalnie zweryfikowano na 50:29. W dziesiątej serii spotkań rewanżu doświadczyły toruńskie Anioły, a Stal kontynuowała swoją zwycięską passę aż do kolejki dwunastej, gromiąc jeszcze po drodze beniaminka z Gdańska. Wszystko zakończyło się tak, jak się zaczęło. Unia Tarnów przyjechała na stadion imienia Edwarda Jancarza i mimo fatalnej postawy Artioma Laguty (1 punkt) oraz fenomenalnej postawy Krzysztofa Kasprzaka (16 punktów w 6 startach), pokonała miejscowych 48:42, udowadniając, że jest murowanym faworytem przed fazą play-off. Stal do końca rundy zasadniczej zremisowała jeszcze mecz w Lesznie i wyraźnie pokonała u siebie Spartę Wrocław, kończąc rozgrywki na drugim miejscu – za Unią Tarnów, ale przed Falubazem Zielona Góra, z którym miała się zmierzyć w półfinale. Derby województwa lubuskiego o miano finalisty Ekstraligi? To starcie w oczywisty sposób generowało emocje na najwyższym poziomie. Czwartym do brydża w fazie play-off miała być Unia Leszno, a największym poszkodowanym Unibax, który mimo że na torze zdobył 23 punkty, które zagwarantowałyby trzecie miejsce, zakończył sezon przedwcześnie na piątym miejscu.

Przed fazą play-off wydarzyło się wiele. Kluczowa okazała się kontuzja Grega Hancocka, która znacząco utrudniła Unii Tarnów rywalizację w półfinałach. Stal również borykała się z problemem w postaci nieobecności Nielsa Kristiana Iversena, który w tym sezonie był drugim najlepiej punktującym zawodnikiem w zespole. Za Duńczyka stosowane było zastępstwo zawodnika, ale nawet siedem startów i w efekcie 17 punktów Krzysztofa Kasprzaka nie uchroniło stalowców przed porażką 49:41 w pierwszym meczu z Falubazem. Zawiódł po raz kolejny Zmarzlik, notując tylko 3 punkty i przegrywając bieg juniorski z parą Strzelec–Adamczewski. Ośmiopunktowa strata była na pewno bolesna, ale nie niemożliwa do odrobienia, co zawodnicy Stali udowodnili już 10 dni później – 62–28. 17 punktów Bartosza Zmarzlika, 14+2 Krzysztofa Kasprzaka, 11+3 Mateja Zagara czy 10+2 Linusa Sundstroema nie pozostawiły złudzeń. Stal Gorzów zameldowała się w finale. A tam czekała Unia… ale nie ta z Tarnowa. Jaskółki, osłabione brakiem Grega Hancocka, dwukrotnie uległy leszczyńskim bykom i to Unia Leszno, dość niespodziewanie, zameldowała się w finale.

Tak oto w finale ligi zameldowały się ekipy z Gorzowa i Leszna, i mimo że przed sezonem nikt nie spodziewał się takiego zestawu finalistów, emocje sięgały zenitu. W finale znalazły się dwie gwiazdy młodego pokolenia: Bartosz Zmarzlik i Piotr Pawlicki. Bartek, który w 2014 roku wygrał swoje pierwsze Grand Prix, i Piotrek, który w tamtym sezonie został mistrzem świata juniorów. Już pierwszy mecz w Lesznie pokazał jednak, kto w tym pojedynku będzie górą. Unia zwyciężyła 46–44, ale to Zmarzlik w kluczowym momencie błyszczał pełnią swego blasku. W wieku 19 lat, w wyjazdowym meczu finałowym, zapisał na swoim koncie 18 punktów, wygrywając sześć z siedmiu wyścigów, w jakich brał udział, i praktycznie w pojedynkę utrzymał swoją drużynę w grze o złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Zaledwie dwupunktowa strata spowodowała, że w Gorzowie zapanowała euforia, a wizja złota stawała się coraz bardziej realna. Tydzień później, w rewanżu, gorzowianie odrobili straty już w pierwszym wyścigu, a w kolejnych trzech dołożyli jeszcze 8 punktów i wyszli na prowadzenie 17–7 (61–53 w dwumeczu). Unia obudziła się w drugiej serii, minimalnie zmniejszając stratę do gospodarzy, ale sił nie wystarczyło na długo. Stal w pełni kontrolowała spotkanie, a po wygranym 5–1 przez parę Kasprzak–Sundstroem wyścigu 9 stało się jasne, że złote medale dla gorzowskiej Stali to kwestia czasu. Triumf został przypieczętowany w wyścigu 13., a na Jancarzu rozpoczęła się mistrzowska feta. Biegi nominowane zakończyły się dwoma podwójnymi zwycięstwami gości, ale nie miało to już znaczenia. W meczu po raz kolejny błyszczeli najmłodsi. Zmarzlik i Pawlicki zapisali identyczny dorobek: 11 punktów i 1 bonus w 6 startach. Za sprawą Bartosza Zmarzlika Stal Gorzów wróciła na tron po 31 latach! A rywalizacja tej dwójki miała nas w najbliższych latach rozgrzewać do czerwoności.

Fot: Ireneusz Romanek, Retro Speedway
Autor: Piotr Wojciechowski