
Wprowadzony rok wcześniej KSM był wstępem do poważnych zmian w rozgrywkach. Poszerzono ligę do 10 drużyn. Tak więc ostatnia drużyna w poprzednim sezonie jechała mecz o utrzymanie z 3 drużyną 1 ligi, a nie spadała bezpośrednio. Awans uzyskały drużyny Polonii Bydgoszcz i Wybrzeża Gdańsk. Włókniarz Częstochowa utrzymał się po barażu ze Startem Gniezno. W 8 zespołowej ekstralidze 6 drużyn jechało w Play Off, więc naturalnym i logicznym posunięciem, przy poszerzeniu ligi do 10 zespołów było zmniejszenie ilości zespołów w Play Off do 4, prawda? Oczywiście, że nie, ale ktoś właśnie taką decyzję podjął. 4 najlepsze drużyny biły się o medale.
KSM spowodował zamieszanie w kotle ze składami. Z Leszna do Tarnowa przeszedł Janusz Kołodziej a w jego miejsce nie pozyskano nikogo. Więcej szans dostał Jurica Pavlic. Do Unibaxu wrócił z wypożyczenia Darcy Ward zajmując miejsce Michaela Jepsena Jensena. Falubaz podziękował Hancockowi, karierę zakończył Dobrucki, do Włókniarza odszedł Grzegorz Zengota a w ich miejsce zakontraktowano Rune Holtę, Aleksandra Loktaeva i Krzysztofa Jabłońskiego. Z Gorzowa odszedł Pedersen i Andersen, a nową twarzą był Michael Jepsen Jensen. Unia Tarnów ponownie zasilona potężnymi środkami od Tarnowskiego Hegemona Energetycznego miała ambicje na zawojowanie ligi. Za Lindgrena, Ułamka, Kasprzaka i Bjarne Pedersena przyszedł Greg Hancock, Janusz Kołodziej, Maciej Janowski a na juniorkę obiecujący Kacper Gomólski. I tak Unia z drużyny, która w 2011 roku wygrała tylko 4 mecze, stała się jednym z faworytów do Mistrzostwa.

Potwierdzał to też przebieg sezonu w wykonaniu Jaskółek. W 10 spotkaniach odnotowali 9 wygranych i remis przegrywając w… Gdańsku w 11 kolejce, w której zabrakło Grega Hancocka. Do końca sezonu zasadniczego dała się pokonać jeszcze tylko 2 razy: w Gorzowie i Lesznie. Nie przeszkodziło to w zajęciu pierwszego miejsca w tabeli z 37 pkt na koncie. Do play off weszły jeszcze ekipy z Gorzowa (33pkt) Zielonej Góry (30) oraz Torunia (26) z którym mierzyć się mieli w półfinale.
Pierwsze spotkanie zostało rozegrane… w Tarnowie a nie jak wskazuje tabela w Toruniu. Powodem był 4 finał IMŚJ, który miał się rozegrać 15 września w Tarnowie, dzień przed zaplanowanym spotkaniem rewanżowym. Nastąpiła więc zmiana gospodarzy.
Tam po emocjonującym pojedynku wygrali gospodarze 48:42, chociaż gdyby nie porażka w ostatnim biegu na 5-1 różnica mogła być większa niż ostatecznie 6 punktów. 6 to żadna zaliczka przed meczem wyjazdowym. Z jednej strony da się to obronić, z drugiej łatwo roztrwonić. Tak czy inaczej zadanie w Toruniu nie należało do najłatwiejszych.
O tym spotkaniu do dziś krążą legendy a świadkowie wydarzeń z 15 września do dziś opowiadają te historie przy ognisku. W zawodach nie mógł wystąpić chory Martin Vaculik, za którego miała być stosowana ZZ. Niestety dla Jaskółek, problemy z dotarciem na ten mecz miał Greg Hancock. Do Gdańska dotarł dopiero po 15 (mecz był rozgrywany o 17) w Toruniu i musiał ekspresowo dostać się na stadion. Transport został zorganizowany a Hancock dotarł na Motoarenę… 6 minut za późno. Sędzia Piotr Lis ogłosił walkowera dla gospodarzy, ponieważ drużyna Tarnowska nie spełniała limitu KSM. Jednakże później okazało się, że sędzia źle ten KSM policzył. W momencie braku wskaźnika Hancocka, musiał wziąć pod uwagę KSM Jakuba Jamroga, z którym wszystko było w granicach normy. Sędzia po prostu odjął KSM Hancocka od całości i Z A P O M N I A Ł dodać ten młodego zawodnika.

Mecz został powtórzony. Na nieszczęście Unibaxu w międzyczasie kontuzji doznał Ryan Sullivan i Unibax musiał jechać z ZZ za Australijczyka. Po 5 biegu było 19-11 i dużo wskazywało na to, że to torunianie będą w finale, którzy te przewagę wyśrubowali do 10 pkt po biegu 10. Następne 4 biegi padły jednak łupem gości i przed ostatnim biegiem to Unia była na prowadzeniu 44:40 i pewna awansu do finału.
W finałowej potyczce zmierzyli się z Gorzowską Stalą. Mecz nr 1, rozgrywany w Gorzowie był bardzo wyrównany, prowadzenie zmieniało się kilkukrotnie. Jednak na koniec meczu to Stal okazała się tryumfować. 47:42 był wynikiem niepełnym. Powodem takiej sytuacji była taśma Kaczmarka i defekt Janowskiego w powtórce.
Tak czy inaczej na rewanż do Tarnowa Unia wiozła 5 punktową stratę, czyli taką, z którą powinna sobie poradzić.
Na stadionie na Tarnowskich Mościcach podobnie jak w latach 2004-2005 zasiadł komplet publiczności. Tym razem bez wpadek sędziowskich, bez spóźniania się czy innych problemów mecz wystartował od mocnych uderzeń gospodarzy. Już po 4 biegach mieli 10 pkt przewagi i cały mecz, by te zaliczkę albo zwiększyć, albo po prostu ją obronić. Tak też się w zasadzie działo. Co prawda Stal próbowała kąsać, jednak na każdy bieg wygrany przez gości przypadała kontra gospodarzy i taka wymiana ciosów doprowadziła do powiększenia prowadzenia do 12 punktów na koniec spotkania.
Unia Tarnów została po raz 3 w historii Drużynowym Mistrzem Polski!
Fot: Ireneusz Romanek, Retro Speedway
Autor: Rafał Świderski