Drużyny Ekstraliga Wpisy

3 dni do startu Ekstraligi!

Rok 2022 przyniósł nam kolejne zmiany w regulaminie rozgrywek. Po nowej tabeli biegowej i formacji U24 przyszedł czas na nowy format play-off. Od tego sezonu miało znaleźć się w nim miejsce aż dla sześciu z ośmiu drużyn jadących w lidze. Do półfinałów awansować mieli trzej zwycięzcy par ćwierćfinałowych oraz najlepszy spośród zespołów, które poniosły porażkę.

Okres transferowy przed tym sezonem był wyjątkowo spokojny, a w zespołach nie doszło do większych zmian. Najgłośniejszymi transferami były przejście Patryka Dudka ze zdegradowanego do niższej ligi Falubazu Zielona Góra do Apatora Toruń oraz Emila Sajfutdinowa, który na Toruń zamienił leszczyńską Unię. Do startów w lidze po zawieszeniu wracał również Maksym Drabik, który podpisał kontrakt z Motorem Lublin. Stal Gorzów wzmocniła formację U24 Patrickiem Hansenem, do Leszna zawitał pokazujący się z dobrej strony w niższej lidze Francuz David Bellego, a nowym juniorem Sparty Wrocław został Bartłomiej Kowalski.

Układ sił wydawał się być podobny do tego z poprzedniego sezonu, ale wszystko wywróciło się do góry nogami niedługo przed startem rozgrywek. Sytuacja na świecie wymusiła na włodarzach ligi trudne decyzje. Zawodnicy urodzeni w Rosji zostali wykluczeni z możliwości startów w polskiej lidze. Ucierpiała na tym głównie Sparta Wrocław, w której Artem Laguta był niepodważalnym liderem. Niepocieszeni byli też w Toruniu. Okazało się, że nowy nabytek klubu, Emil Sajfutdinow, na debiut będzie musiał poczekać dłużej, niż się wszystkim wydawało. Motor Lublin stracił Grigorija Lagutę, a GKM Grudziądz Wadima Tarasienkę. Liga podjęła decyzję, że za tych zawodników przez cały sezon będzie mogło być stosowane zastępstwo zawodnika.

Runda zasadnicza rozpoczęła się od niemiłych zaskoczeń, gdy już w pierwszej kolejce Włókniarz Częstochowa uległ na własnym torze Unii Leszno, a Motor Lublin, również na wyjeździe, pokonał faworyzowaną Stal Gorzów. Tak oto rozpoczął się marsz Koziołków po pierwsze miejsce w tabeli. Motor prezentował się wyśmienicie, pierwsze punkty tracąc dopiero w ósmej kolejce, gdy zremisował we Wrocławiu. Na kolejną stratę punktów trzeba było czekać aż do kolejki trzynastej. Pierwszą w sezonie porażkę ponieśli w Częstochowie, która po nieudanym początku również pokazywała się z coraz lepszej strony. Bez swoich liderów wielkie problemy miały zespoły z Torunia i Wrocławia, ale najważniejsze miało dopiero nadejść. Faza play-off, z aż sześcioma miejscami, dawała bowiem duży margines błędu w rundzie zasadniczej.

Ćwierćfinały nie przyniosły jednak żadnych niespodzianek. Motor Lublin i Włókniarz Częstochowa triumfowały już w pierwszych wyjazdowych starciach, czym znacznie przybliżyły się do awansu. Stal, pod nieobecność Martina Vaculika, nie poradziła sobie w Toruniu, ale zaledwie dwupunktowa porażka stawiała ich nadal w roli faworytów dwumeczu. W rewanżach wygrywali gospodarze, a do półfinałów awansowały dokładnie te same drużyny, które zajęły pierwsze cztery miejsca po czternastu kolejkach. Najbardziej rozczarowani tym faktem byli kibice we Wrocławiu, którzy po rocznym panowaniu musieli zejść z tronu.

W półfinale pędzący jak burza Motor mierzył się z Apatorem. Przed pierwszym meczem, podczas próby toru, doszło do niecodziennej sytuacji. Na tor upadł Mikkel Michelsen i pod znakiem zapytania stanął jego występ w tym spotkaniu. Już w pierwszym wyścigu Duńczyka zastąpił rezerwowy tego dnia, Dominik Kubera, a sytuacja zrobiła się nerwowa. Motor, który na przestrzeni całego sezonu stał się faworytem ligi, znalazł się w sporych opałach. Michelsen wyjechał na tor w następnych seriach. Wygrał nawet dwa z czterech wyścigów, w których startował, ale widać było, że jazda sprawia mu problemy. Motor przegrał 40-50. Wszystko miało się rozstrzygnąć w rewanżu. W nim drużyna z Lublina stanęła na wysokości zadania i odrobiła straty, awansując do drugiego z rzędu finału. Mateusz Cierniak popisał się świetnym występem, notując aż 14 punktów, a swoje dołożył również Michelsen (11+2), i to pomimo tego, że odpuścił sobie ostatni wyścig, gdy kwestia awansu była już przesądzona. W drugim półfinale, osłabiona brakiem Andersa Thomsena, Stal Gorzów tylko zremisowała w pierwszym meczu z Włókniarzem, a gdy wszyscy spisywali ją na straty przed rewanżem, dokonała niemal cudu i wygrała spotkanie pod Jasną Górą.

Finał miał więc przypaść w udziale drużynom z Lublina i Gorzowa, a wszyscy w pamięci mieli to, co stało się w Gorzowie na początku sezonu, gdy Mikkel Michelsen trzy razy pokonywał Bartosza Zmarzlika, zapewniając swojej drużynie zwycięstwo. W finale jednak role się odwróciły. Duńczyk zdobył zaledwie 4 punkty, a Zmarzlik pojechał wybitne spotkanie, notując 16+1. Lublin utrzymał się w grze dzięki postawie Dominika Kubery. W siedmiu startach zdobył on 16 punktów, ale 39 punktów całej drużyny i tak wydawało się być dorobkiem niewystarczającym. Rywalizacja miała jednak przenieść się do Lublina, a tam Koziołki dysponowały dużo większą mocą. Odrabianie strat za sprawą świetnej formacji U21 miało się rozpocząć błyskawicznie, ale plany pokrzyżowało wykluczenie Mateusza Cierniaka z biegu juniorskiego. Pierwsza seria przyniosła prowadzenie, ale zaledwie czteropunktowe. W piątym wyścigu to Stal wygrała 4-2, a czasu robiło się coraz mniej. Kibice na trybunach wiedzieli, że jeżeli coś pozytywnego ma się wydarzyć, to musi wydarzyć się teraz. Tak właśnie się stało. Bieg szósty i siódmy to dwa podwójne zwycięstwa gospodarzy. Straty w dwumeczu zostały zniwelowane do zaledwie dwóch punktów. Na dwunastopunktowe prowadzenie Motor wyszedł po wyścigu dziesiątym, w którym byliśmy świadkami ogromnego pecha Martina Vaculika. Jego motocykl zdefektował na ostatnim łuku, podczas gdy Słowak jechał po pewne trzy punkty. Motor zrównał się w dwumeczu ze Stalą, a taki wynik na koniec oznaczałby, że zostaną nowym mistrzem. Przez następne trzy wyścigi sytuacja nie uległa zmianie, a stan dwumeczu nadal był remisowy. Przełom nastąpił w biegu czternastym. Kubera i Michelsen pokonali Hansena i wykluczonego Woźniaka, sprawiając, że przed piętnastym wyścigiem Motor potrzebował dowieźć do mety jeden punkt, aby cieszyć się z mistrzostwa. Bartosz Zmarzlik wygrał ostatni wyścig, ale nie wydarzyło się nic niespodziewanego. Motor Lublin, już w szóstym sezonie po powrocie do ligi, został drużynowym mistrzem Polski!

Fot: Patryk Kowalski
Autor: Piotr Wojciechowski