Drużyny Ekstraliga Wpisy

6 dni do startu Ekstraligi!

Sezon 2019 rozpoczynał się w cieniu Unii Leszno, która zdominowała ligę w dwóch poprzednich sezonach, a to w konkurentach wyzwalało olbrzymią chęć do udowodnienia własnej wartości. Ciężko jednak było sobie wyobrazić sposób, w jaki można byłoby tę świetnie funkcjonującą maszynę powstrzymać.

Unia przed startem sezonu nie poczyniła żadnych zmian w swoim składzie, stawiając na dokładnie taką samą siódemkę jak przed rokiem. Sparta Wrocław, mająca przed sobą ostatni juniorski sezon Maksyma Drabika, wzmocniła się objawieniem poprzedniego sezonu w barwach Unii Tarnów, Jakubem Jamrogiem, a do Włókniarza dołączyli Paweł Przedpełski oraz 18-letni Jakub Miśkowiak. Do największych zmian doszło jednak w innych ośrodkach. Z Gorzowem pożegnał się Martin Vaculik, który przeniósł się do odwiecznego rywala z Zielonej Góry, oraz Grzegorz Walasek, a nowymi twarzami zostali Anders Thomsen i Peter Kildemand. Falubaz, po rozczarowującym sezonie, w którym widmo spadku zajrzało mocno w oczy, przystąpił do transferowej ofensywy. Oprócz Vaculika zakontraktował również Nickiego Pedersena, który rozstał się z tarnowską Unią, a także będącego po dobrym sezonie w Starcie Gniezno juniora, Norberta Krakowiaka. Przeciwną taktykę zastosowano w Toruniu, gdzie skład pozostał praktycznie nietknięty. W tym miejscu warto wspomnieć, że beniaminkiem w tym sezonie był Motor Lublin, który po dwóch z rzędu awansach budził pozytywne emocje w niemalże całym kraju, a wszyscy z zaciekawieniem patrzyli, jak skład oparty na jadącym swój ostatni sezon Andreasie Jonssonie, młodym i gniewnym Robercie Lambercie, brylującym w pierwszej lidze Mikkelu Michelsenie, czy lokalnym matadorze Pawle Miesiącu, poradzi sobie w Ekstralidze.

Runda zasadnicza od samego początku pokazała, że siła Unii Leszno wcale nie maleje, a wręcz przeciwnie. Byki rozpoczęły sezon od sześciu z rzędu zwycięstw, pierwsze punkty tracąc w siódmej kolejce w Grudziądzu. Nadal pozostali jednak niepokonani, bowiem mecz zakończył się remisem 45:45. Na ich pierwszą porażkę przyszło nam poczekać aż do dwunastej kolejki, kiedy to leszczynianie ulegli gorzowskiej Stali 46:44. Nie zmieniło to jednak kompletnie nic w ligowej tabeli. Unia zdobyła 32 punkty, czyli dwa razy więcej niż pierwszy z zespołów, który nie zakwalifikował się do półfinałów. Na przestrzeni sezonu bardzo dobrze prezentowała się również Sparta Wrocław, a stawkę półfinalistów uzupełniły zespoły z Zielonej Góry i Częstochowy. Kompletnym fiaskiem zakończyła się kampania w wykonaniu ekipy z Torunia, która z zaledwie pięcioma punktami na koncie zajęła ostatnie miejsce w lidze i, ku zdziwieniu wszystkich, w składzie z braćmi Holderami, Jasonem Doylem, Nielsem Kristianem Iversenem i Rune Holtą, spadła z ligi. Co ciekawe, szóste miejsce zajęła drużyna z Lublina, a piękny sen o Kopciuszku wchodzącym na salony trwał w najlepsze.

W fazie play-off doszło do starcia Unii Leszno z Włókniarzem Częstochowa, w którym leszczynianie po raz kolejny nie pozostawili rywalom żadnych złudzeń. Dwa zwycięstwa w stosunku 52-38 i pewny awans do finału, w którym zameldowała się również Sparta Wrocław. Dwumecz wrocławsko-zielonogórski z całą pewnością mógłby być bardziej zacięty, gdyby nie kontuzja Nickiego Pedersena, która wyeliminowała go z udziału w obu spotkaniach, a także w rywalizacji o brąz.

Sam finał zapowiadał się ciekawie, choć faworyt był niepodważalny i udowodnił swoją wyższość już w pierwszym meczu. Na torze we Wrocławiu nieosiągalny dla innych był Janusz Kołodziej, który zapisał na swoim koncie komplet 15 punktów, a wtórował mu oczywiście Emil Sajfutdinow (13+1). W Sparcie jedynym jasnym punktem był Maksym Drabik, który zdobył 13 punktów, ale wobec słabszych występów Macieja Janowskiego (7+1) czy Taia Woffindena (5+2) na nic się to zdało. Unia wygrała we Wrocławiu 47-43, a mecz w Lesznie miał być już tylko formalnością. I był. Janusz Kołodziej nie dał się pokonać również i w tym spotkaniu, kończąc udział w finałach sezonu 2019 ze średnią 3,000, a reszta drużyny dołożyła na tyle dużo punktów, że mecz zakończył się pogromem 59-31. W Sparcie po raz kolejny jedynym jasnym punktem był Drabik, ale jego 13 punktów nie mogło uratować wrocławian, gdy zawodnicy jadący z numerami 1-5 dołożyli w sumie taką samą liczbę punktów. Pozostałe pięć zapisał na swoim koncie rezerwowy tego dnia, 20-letni Gleb Czugunow. Unia Leszno zdobyła tytuł, absolutnie dominując wszystkich rywali. W całym sezonie, w osiemnastu meczach, jakie pojechała, jej najgorszym wynikiem były 44 punkty zgromadzone w Gorzowie. Był to również jedyny przegrany mecz w sezonie. Hydra, która w poprzednim sezonie była postrachem ligi, przerodziła się w prawdziwy walec, który już nie budził strachu. On po prostu nie pozostawiał złudzeń. Unia Leszno zdobyła swój trzeci z rzędu tytuł!

Fot: Patryk Kowalski
Autor: Piotr Wojciechowski