Runda zasadnicza sezonu 2017 w Ekstralidze była wyjątkowa, wręcz niezwykła, i to naprawdę z wielu powodów m.in. różnica między pierwszą drużyną po rundzie zasadniczej, a czwartą to tylko dwa punkty. Co więcej pierwsza drużyna jak i czwarta odniosła tyle samo zwycięstw.
Po rundzie zasadniczej, z ośmiu drużyn, czołowe cztery drużyny awansowały do fazy play-off, tj:
- Falubaz Zielona Góra – 25 punktów (9 zwycięstw, 2 remisy, 3 porażki, 5 bonusów)
- Sparta Wrocław – 25 punktów (9 zwycięstw, 1 remis, 4 porażki, 6 bonusów)
- Stal Gorzów – 23 punkty (8 zwycięstw, 2 remisy, 4 porażki, 5 bonusów)
- Unia Leszno – 23 punkty (9 zwycięstw, 0 remisów, 5 porażek, 5 bonusów)
Wyniki pomiędzy ww. rywalami były dość nietypowe. Goście wygrali aż 6 z 12 spotkań, a z pozostałych sześciu spotkań tylko cztery razy gospodarze zdobywali komplet punktów.
Mecze zakończyły się wynikami:
Unia Leszno – Sparta Wrocław 44:46 – 1 kolejka
Unia Leszno – Falubaz Zielona Góra 64:26 – 3 kolejka
Sparta Wrocław – Stal Gorzów 44:45 – 4 kolejka
Stal Gorzów – Unia Leszno 51:39 – 5 kolejka
Stal Gorzów – Falubaz Zielona Góra 45:45 – 6 kolejka
Falubaz Zielona Góra – Sparta Wrocław 48:42 – 7 kolejka
Sparta Wrocław – Unia Leszno 51:39 – 8 kolejka
Falubaz Zielona Góra – Unia Leszno 42:48 – 10 kolejka
Stal Gorzów – Sparta Wrocław 41:49 – 11 kolejka
Unia Leszno – Stal Gorzów 41:49 – 12 kolejka
Falubaz Zielona Góra – Stal Gorzów 45:45 – 13 kolejka
Sparta Wrocław – Falubaz Zielona Góra 39:51- 14 kolejka
Pary półfinałowe ułożyły się następująco:
Unia Leszno – Falubaz Zielona Góra
Stal Gorzów – Sparta Wrocław
Adekwatnym podsumowaniem sytuacji przed półfinałami sezonu 2017 w Ekstralidze będzie przytoczenie słów sentencji słynnego filozofa Sokratesa „wiem, że nic nie wiem”.
Rywalizacja w fazie play-off zaczęła się od meczu we…Wrocławiu. Stadion Olimpijski we Wrocławiu był zajęty w terminie meczu rewanżowego, więc Spartanie rozpoczęli rywalizację ze Stalowcami od meczu domowego. W rundzie zasadniczej oba zespoły wygrały na torze rywali, ale przed półfinałami to Sparta była faworytem dwumeczu w następstwie odniesienia kontuzji przez lidera Stali Nielsa Kristiana Iversena w 14 kolejce rundy zasadniczej, który do momentu doznania kontuzji miał średnią biegopunktową na poziomie ponad 2.0. Gorzowianie swój optymizm i oczekiwania, przed rywalizacją we Wrocławiu, opierali na meczu, który odbył się w rundzie zasadniczej we Wrocławiu. Stal wygrała to spotkanie pomimo, iż od pierwszego biegu musieli radzić sobie bez kontuzjowanego Krzysztofa Kasprzaka, który w inauguracyjnym biegu zanotował upadek i nie pojawił się już tego dnia na torze. Czwórka Bartosz Zmarzlik, Martin Vaculik, Przemysław Pawlicki, Iversen ze stanu 40:31, po 12 biegach, doprowadziła do stanu 44:45. W Gorzowie liczyli, że Kasprzak godnie zastąpi Iversena pod względem liczby zdobytych punktów. W programie zawodów miejsce kontuzjowanego Iversena zajął Linus Sundstroem, który był rezerwowym w Stali, niemniej miał okazję pokazać się w kilku poprzednich meczach w barwach Stali.
Po pierwszych trzech biegach wynik wynosił 9:9, a na torze nie było żadnej mijanki. Pierwszych emocji dostarczył bieg czwarty. Niespodziewanie junior Sparty Maksym Drabik jechał przed Bartoszem Zmarzlikiem, a junior Stali Hubert Czerniawski przed Andrzejem Lebiediewem. Na czwartym okrążeniu Zmarzlik wjechał pod Drabika, który, klasycznymi nożycami, odbił pozycję zawodnikowi Stali. Zdeterminowany lider krajowy gości, na ostatnim łuku, jednak wyprzedził Drabika, a Czerniawski pokonał sensacyjnie Lebiediewa i Stal objęła prowadzenie 13:11. W biegu piątym po raz pierwszy wyścig zakończył się wynikiem 5:1 dla gospodarzy, dzięki zwycięstwu pary Maciej Janowski – Vaclaw Milik, którzy objęli prowadzenie 16:14. W szóstym wyścigu o trzecie miejsce rywalizowali Vaculik z Damianem Dróżdzem, ale po rywalizacji na dwóch pierwszych okrążeniach Słowak bezpiecznie dojechał do mety, a Stal wygrała ten bieg 4:2, gdyż Kasprzak przyjechał do mety przed Drabikiem i znowu w spotkaniu był remis. Bieg siódmy to zaciekła pogoń Zmarzlika za Szymonem Woźniakiem, który po tym sezonie zmienił barwy Sparty Wrocław na barwy Stali Gorzów. Ostatecznie Woźniak obronił drugie miejsce i dzięki duetowi Tai Woffinden- Szymon Wożniak Sparta wyszła pierwszy raz na czteropunktowe prowadzenie (23:19). Bieg ósmy to drugie zwycięstwo z rzędu gospodarzy. Zrehabilitował się Lebiediew, który po absencji w drugiej serii, razem z Drabikiem niezagrożenie przyjechali na dwóch pierwszych miejscach do mety. W biegu dziewiątym prowadził Vaculik przed niepokonanym do tej pory Woffindenem i Wożniakiem, ale na początku trzeciego okrążenia pod łokieć Polaka wjechał Krzysztof Kasprzak i Stal zmniejszyła stratę do sześciu punktów. Bieg dziesiąty zaczął się od drugiego ostrzeżenia dla Macieja Janowskiego, za poruszanie się na starcie, co było przyczyną wykluczenia go z tego biegu przez sędziego zawodów. W powtórce faworyzowany Zmarzlik z trzeciego pola pozwolił się zamknąć Milikowi i Sparta osiągnęła 3:3, na koniec trzeciej serii startów, i wynik po dziesięciu biegach wynosił 33:27. W biegu jedenastym bezproduktywnego Sundstroema zastąpił jako rezerwa taktyczna szybki tego dnia Vaculik. Przed startem zgasł motocykl Lebiediewowi i Woźniak osamotniony musiał rywalizować z parą Vaculik-Kasprzak. Po starcie prowadził Woźniak, ale już na drugim łuku został wyprzedzony przez Vaculika i, jadącemu jak cień za Słowakiem, Kasprzaka i Stal pierwszy raz w tym meczu wygrała bieg podwójnie i przegrywała już tylko dwoma punktami. Dwunasty bieg dostarczył emocji w kontekście walki o drugie miejsce. Janowski został zaatakowany skutecznie przez Pawlickiego, ale jeszcze na tym samym okrążeniu zawodnika Stali pociągnęło w kierunku bandy, co wykorzystał Janowski i Stal wygrała ten bieg jedynie 4:2. Sparta straciła całe ośmiopunktowe prowadzenie i we Wrocławiu ponownie rezultat był remisowy (36:36). Ostatni bieg przed biegami nominowanymi rozpoczął się fantastycznie dla gospodarzy. Woffinden z Milikiem wyjechali zdecydowanie najszybciej ze startu i prowadzili podwójnie, ale na przeciwległej prostej drugiego okrążenia Zmarzlik wyprzedził Milika i Sparta prowadziła jedynie 40:38 po 13 biegu. Zaskoczeniem była postawa Vaculika, który przywiózł pierwsze zero tego dnia. W czternastym biegu Zmarzlik przyjechał przed Milikiem, a ostatecznie dosłownie o długość koła Pawlicki przyjechał przed Drabikiem i przed ostatnim biegiem był remis po 42. W ostatnim biegu Janowski wyszedł pierwszy ze startu i naciskał go, bardzo szybki na torze we Wrocławiu, Vaculik. Na pierwszym łuku drugiego okrążenia Słowaka bardzo pociągnęło przez co Janowski i Woffinden uciekli mu daleko i dowieźli zwycięstwo 5:1. Sparta wygrała nieznacznie 47:43 i miała cztery punkty zaliczki przed rewanżem w Gorzowie.
Kilka minut po zakończeniu meczu we Wrocławiu rozpoczęło się spotkanie w drugim półfinale pomiędzy zespołami z Leszna i Zielonej Góry. Faworytami dwumeczu byli zawodnicy z Grodu Bachusa pomimo dwóch zwycięstw Unii z Falubazem w rundzie zasadniczej. W pogromie, który miał miejsce w Lesznie w zespole byków jeździł jeszcze Nicki Pedersen, który z uwagi na ciężką kontuzję ostatni raz pojechał w 5 kolejce Ekstraligi i już nie pojawił się na torze do końca sezonu. W rundzie zasadniczej spotkanie Falubazu z Unią odbyło się bez lidera Falubazu Jasona Doyla. W sezonie 2017 to był jedyny mecz Ekstraligi, na którym nie pojawił się Australijczyk, który z uwagi na odniesioną rok wcześniej kontuzję, podczas rundy Grand Prix w Toruniu, która zabrała mu szansę na złoty medal Indywidualnych Mistrzostw Świata, był wyjątkowo zdeterminowany na rywalizacji indywidualnej w celu zdobycia mistrzowskiego tytułu w ramach cyklu Grand Prix w 2017 r., i to pomimo nie do końca wyleczonej kontuzji i korzystaniu z kul ortopedycznych w niektórych zawodach w celu poruszania się po parku maszyn.
Przed rywalizacją półfinałową w Ekstralidze Doyle był liderem cyklu GP, a na trzecim miejscu był jego klubowy kolega Patryk Dudek, który tracił tylko jeden punkt do Macieja Janowskiego i to głownie ci dwaj zawodnicy mieli przechylić szalę na korzyść Falubazu w meczach półfinałowych z Unią.
W drużynie leszczyńskiej kontuzjowanego Pedersena zastąpił Grzegorz Zengota, który na początku sezonu przegrał rywalizację z Peterem Kildemandem i zapewne gdyby nie kontuzja Duńczyka to nie pojawiłby się na torze w najważniejszych spotkaniach.
Spotkanie w Lesznie zaczęło się od nie małej kontrowersji. Goście prowadzili 4:2 w pierwszym biegu i na drugim okrążeniu zwolnił lider gospodarzy Emil Sajfutdinow, a jego postawioną na tor lewą nogę podciął rywal Jacob Thorsell. Sędzia uznał za winnego przerwania biegu zawodnika Falubazu. W powtórce Jarosław Hampel pewnie dojechał przed Sajfutdinowem i Kildemandem i po pierwszym biegu było 3:3. W drugim biegu, bezdyskusyjnie, wygrali podwójnie juniorzy gospodarzy. W trzecim biegu kolejne 5:1 dla gospodarzy, a największe wrażenie zrobiła jazda Zengoty, który przy krawężniku po starcie wyprzedził Patryka Dudka, a na następnym łuku umiejętnie oszprycował jadącego po szerokiej Piotra Protasiewicza. Daleko z przodu jechał Piotr Pawlicki, który wygrał ten bieg przed partnerem z pary Zengotą. W biegu czwartym zanosiło się na kolejne 5:1 dla Unii, ale Kołodziej zaczął słabnąć w czasie trwania biegu i został wyprzedzony przez ledwie 18-letniego juniora Unii, Dominika Kuberę i Jasona Doyla. Unia wygrała 4:2 i prowadziła aż 17:7, co doprowadziło do ekstazy kibiców gospodarzy, bo nikt nie liczył, że Unia zbliży się do pogromu 64:26 z rundy zasadniczej. W biegu piątym było 3:3 i kolejne trzy punkty do swojego dorobku zapisał Jarosław Hampel, który jako jedyny z drużyny gości wygrywał biegi na Smoczyku. W biegu szóstym kolejny remis. Para Protasiewicz-Dudek fantastycznie wyszła ze startu ale dynamicznym atakiem, przy krawężniku na pierwszym łuku drugiego okrążenia, wyprzedził Janusz Kołodziej obu zawodników gości. W siódmym biegu wreszcie wygrana gospodarzy. Sajfutdinow przyjechał przed Doylem, Kildemandem i Alexem Zgardzińskim. Unia prowadziła aż 27:15 po trzeciej serii. W ósmym biegu za Jacoba Thorsella jako rezerwa taktyczna pojechał Jason Doyle. Rezerwa udała się połowicznie. Hampel wygrał, ale Doyle przyjechał za Kołodziejem. Co istotne, goście wreszcie potrafili wygrać bieg drużynowo na torze w Lesznie. Bieg dziewiąty to pierwsze podwójne zwycięstwo gości. Kapitalny start pary Dudek-Protasiewicz. Tego drugiego bezskutecznie atakował cały bieg Sajfutdinow, a Unia prowadziła już tylko 30:24. W dziesiątym biegu po starcie zawodnicy gospodarzy jechali na pierwszym i trzecim miejscu co przełożyło się na ich zwycięstwo 4:2. Trzecia seria była udana dla gości, którzy zmniejszyli straty do ośmiu punktów (34:26). W jedenastym po raz kolejny został zmieniony Thorsell, tym razem przez niepokonanego Jarosława Hampela. Rezerwa okazała się kompletną klapą. Dudek fantastycznie wyszedł z czwartego pola, ale Hampel zupełnie sobie nie poradził i bieg zakończył się tylko remisem, patrząc z perspektywy gości z Zielonej Góry. W dwunastym biegu koszmar Hampela trwał dalej. „Mały” słabo wyszedł ze startu, a Piotr Pawlicki z 19-letnim juniorem Unii, Bartoszem Smektałą dowieźli podwójne zwycięstwo dla Unii. Wynik 42:30, po dwunastym biegu, był fantastyczny dla gospodarzy na tym etapie spotkania. Trzynasty wyścig zaczął się fantastycznie dla gospodarzy, ale na drugim łuku pierwszego okrążenia Protasiewicz wywiózł na szeroką Zengotę oraz Sajfutdinowa i dojechał pierwszy do mety. Kolejny raz zawiódł kibiców gości lider cyklu Grand Prix Jason Doyle. Pięć biegów Australijczyka na leszczyńskim torze nie przełożyło się na żadne indywidualne zwycięstwo. Czternasty bieg to zwycięstwo Zengoty przed parą Dudek i Protasiewicz. Niewątpliwe wynik 10+1 Grzegorza Zengoty może świadczyć, że był on cichym bohaterem tego meczu. Rezultat meczu przed ostatnim biegiem wynosił 48:36. W piętnastym biegu prowadził Pawlicki, ale po ataku Dudka podniosło mu motocykl i uderzył dość mocno o tor. Wychowanek Unii został wykluczony z biegu. W powtórce Dudek przyjechał przed Kołodziejem i Hampelem i Unia ostatecznie wygrała 50:40. Zaliczka gospodarzy była dość duża. W zespole gości zawiódł zdecydowanie Jason Doyle, który nie pojawił się w biegu nominowanym i to jest wystarczającym komentarzem do jego dyspozycji w tym meczu. Drużyna z Zielonej Góry mogła przeżywać istne deja vu, gdyż rok wcześniej w półfinale także przegrali pierwsze spotkanie 50:40 w Toruniu.
Fot: Patryk Kowalski
Autor: Michał Ziółkowski