
Słyszysz: Barcelona – myślisz: słońce, morze, plaża. Przyjazny, śródziemnomorski klimat sprzyja turystyce, dzięki czemu miasto odwiedzają rocznie miliony gości. A mówimy tu o mieście przyjaznym naszym rodakom. W słynnej piłkarskiej Barcelonie świetnie radzą sobie Robert Lewandowski, Wojciech Szczęsny i Ewa Pajor. W sekcji piłki ręcznej występował kiedyś nasz szczypiornista Kamil Syprzak. Można pomyśleć – miasto, gdzie spełniają się marzenia. Cóż mogłoby się nie udać w takiej Barcelonie?
No cóż – nie udaje się tam od 143 lat ukończyć budowy kościoła. Chociaż „kościół” to może za małe słowo. Mówimy przecież o monumentalnej świątyni – Sagrada Familia. Rozpoczęta w 1882 roku budowa trwa do dziś, a terminy jej ukończenia były kilkukrotnie przekładane. Dzieło życia genialnego architekta Antonio Gaudiego miało zostać oddane w roku 2026, w setną rocznicę śmierci autora projektu. Wiemy jednak, że to się nie uda. O fenomenie tej budowli świadczy fakt, że nie została ukończona, a jej elementy już są wpisane na Listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Dobra, ale co ma piernik do wiatraka, a konkretniej: kościół do stadionu? Wielu kibiców – a w szczególności tych zasiadających na sektorach dopingujących cały mecz odpowiedziałoby zapewne, że skoro miłość do klubu i sam klub traktują jak swoją religię, to swój domowy stadion z pewnością należałoby nazwać świątynią. Nie widzę w tym podejściu nic złego, nawet je bardzo dobrze rozumiem.
Znalazłem jednak inną analogię. Nie taką ogólną, odnoszącą się do wszystkich obiektów żużlowych, a konkretnie do jednego stadionu. Mowa tutaj o moim ukochanym stadionie przy Olsztyńskiej 123/127. 14 września 2025 roku weszliśmy w trzecią dekadę budowy stadionu Włókniarza. Tak, w trzecią dekadę – bo stadion ten nigdy nie został ukończony.


Zachęcam do obejrzenia projektu tego obiektu, chociaż – jak dla mnie – dosyć widoczny jest brak trybuny nad parkiem maszyn. Dokładnie 14 września 2005 roku miasto Częstochowa podpisało umowę na modernizację obiektu i już tego dnia zaczęły się pierwsze prace.
Dzisiaj, słysząc nazwę Częstochowa, niektórzy mogą być w szoku, słysząc, że udało się tu wybudować jakiś stadion w XXI wieku. Już śpieszę z korektą – przypominam: zaczęto budowę, ale jej nie ukończono.
Udajmy się może teraz na małą wycieczkę w przeszłość. Jest rok 2003, dzień 21 września. Włókniarz Częstochowa, przy nadkomplecie widzów (szacowanym na jakieś 30 tysięcy osób na stadionie), pokonuje u siebie Apator i zdobywa czwarty w swojej historii tytuł Drużynowego Mistrza Polski. W kolejnych dwóch latach dorzuca dwa brązowe medale. Przed klubem tworzyły się perspektywy bycia czołówką ligi na lata.
W wizji profesjonalnego, rozwijającego się klubu, stary stadion z drewnianymi ławkami był trochę solą w oku. Przy Olsztyńskiej modernizacja była koniecznością – w szczególności, że profesjonalizowała się również sama liga. Od 2006 roku w wymaganiach licencyjnych znalazły się plastikowe krzesełka i sztuczne oświetlenie. W Częstochowie nie było wyboru – stadion powstać musiał.
Do sezonu 2006 udało się wykonać wystarczającą liczbę prac, aby można było objechać sezon. Oficjalne otwarcie to dzień 17.04.2006 i mecz z Rybnikiem. Przed sezonem 2007 oddano do użytku wieżę sędziowską. Zgodnie z informacjami z Urzędu Miasta Częstochowa, ostatnie prace wykonano w lipcu 2007. Wyczerpał się budżet zaplanowany na inwestycje.
Dlaczego nie dofinansowano budowy – nie wiem. Ale stadion został z dziurą w miejscu trybuny nad parkiem maszyn. I tak to do dziś na stadionie wykonano mnóstwo prac – takich jak remont szatni, przebudowa sektora gości i buforowego, remont budynku klubowego, bandy pneumatyczne, odwodnienie liniowe, parking i inne. Niemniej jednak projekt stadionu nie został zrealizowany, a budowa nie została ukończona.

I chociaż w 2006 roku Arena Częstochowa była najnowocześniejszym stadionem w Polsce, to dziś bliżej jej do generalnego remontu niż do szczytu blasku. Jej pozycję zabrały nowe stadiony lub te, które przez lata poddały się różnym modernizacjom.
Piszę to z bólem, bo nie ma dla mnie piękniejszego widoku niż słońce zachodzące na tle wieży sędziowskiej i masztów oświetleniowych przy Olsztyńskiej. Na dziś ten obiekt to: brak toalet, telebim za mały w stosunku do obiektu, oświetlenie i nagłośnienie do wymiany i już dawno po gwarancji.
Jeśli słynną barcelońską Sagrada Familia i obiekt Włókniarza łączy absurdalnie wydłużony czas budowy, to jest też między tymi obiektami zasadnicza różnica: w przeciwieństwie do stadionu – kościół ma perspektywy i terminy ukończenia.
Źródło: własne
Autor: Mateusz Orłowski
Zdjęcia: sagradafamiliatickets.tours, archiwum ids.czest.pl, polskiestadiony.pl
Grafika: ZD Media