Gdy inni stawiali wszystko na jedną kartę, on krok po kroku budował fundamenty. Nikt wtedy nawet nie myślał o 1. Lidze, a co dopiero o Speedway Grand Prix. Tak w skrócie można opisać drogę Witolda Skrzydlewskiego i Orła Łódź, której zwieńczenie będziemy mogli ujrzeć podczas najbliższych wakacji – w 82. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Piękniejsze, niż sam zainteresowany mógł sobie wymarzyć.
Po upadku TŻ Łódź w 2005 roku wydawało się, że sport żużlowy w mieście znów zniknie na lata. Rodzina Skrzydlewskich jednak, znana w Łodzi z przedsiębiorczości i wspierania sportu, zdecydowała się podjąć ryzyko. Właśnie wtedy zrodziła się idea nowego klubu – KŻ Orzeł Łódź. Wielu uznawało to za chwilową fanaberię łódzkiego kwiaciarza kojarzonego głównie z działalnością w strukturach piłkarskiego Widzewa.
Pierwsze sezony były walką z nieufnością środowiska i problemami organizacyjnymi. Sam Skrzydlewski przyznawał później, że wielu zawodników nie chciało podpisywać kontraktów, co spowodowane było brakiem zaufania, a klub musiał z dnia na dzień udowadniać swoją wiarygodność.
W 2010 roku plany zaczęły przynosić pierwsze wymierne efekty. Orzeł, po przegraniu ze Speedway Miszkolc dwumeczu o awans pięcioma punktami i wspaniałych występach Semena Vlasova w 2009 roku, zaliczył świetny sezon w 2. Lidze. Tym samym zespół prowadzony przez śp. Zdzisława Ruteckiego wywalczył upragniony awans na zaplecze Ekstraligi. Dla Łodzi był to sygnał, że żużel w mieście nie tylko wraca do łask, ale ma się coraz lepiej.
W kolejnych latach klub stopniowo budował swoją pozycję. Kulminacją tego okresu był sezon 2014 z Jasonem Doylem w składzie. Australijczyk jeździł fenomenalnie, a Orzeł był o krok od wejścia do PGE Ekstraligi. Mimo sportowego sukcesu Skrzydlewski zdecydował, że nie są jeszcze gotowi infrastrukturalnie na walkę o Drużynowe Mistrzostwo Polski i odmówił startu w barażach o Ekstraligę z tonącym w długach zespołem z Częstochowy.

Sezon 2016 był pokazem siły Orła w 1. Lidze – drużyna wygrała 16 z 18 meczów rundy zasadniczej. W finale lepszy okazał się Lokomotiv Daugavpils, który z powodów regulaminowych, tak samo jak rok wcześniej, nie mógł awansować na najwyższy szczebel rozgrywek. Ekstraliga stała więc otworem, lecz decyzja była taka sama jak poprzednio. Skrzydlewski uznał, że bez odpowiedniego stadionu i stabilnego finansowania awans mógłby bardziej zaszkodzić klubowi niż pomóc. W wyniku odmowy awansu najlepszą żużlową ligę świata uzupełnił odradzający się Włókniarz Częstochowa.
Brak odpowiedniego obiektu długo był ogromnym problemem. Skrzydlewski przez lata toczył batalie z miastem o sfinansowanie budowy nowoczesnego stadionu. W końcu dopiął swego. W 2014 roku zapadła decyzja o budowie Moto Areny Łódź, która stanęła tuż obok dotychczasowej, wiekowej i straszącej wyglądem areny zmagań łódzkiego Orła i została oddana do użytku w 2018 roku. Powstanie jednego z najnowocześniejszych obiektów w kraju otworzyło zupełnie nowy rozdział dla klubu. To nie był jednak koniec walki. Mecenasowi łódzkiego żużla zależało na zadaszeniu toru. Zarówno jeszcze przed przeprowadzką na nowy stadion – w trakcie budowy, jak i po, popularny Don Vito wielokrotnie apelował o dokończenie inwestycji argumentując, że żużel w centrum Polski zasługuje na infrastrukturę zbliżoną do toruńskiej Motoareny. Ostatecznie jego starania spełzły na niczym, gdyż jak w czerwcu 2017 tłumaczył przedstawiciel magistratu – ówczesny wiceprezydent Łodzi Tomasz Trela.
Projekt od początku był szeroko konsultowany ze środowiskiem żużlowym i został przyjęty w drodze aprobaty i pełnego konsensusu. Wszyscy dokładnie wiedzieli, jak ten stadion będzie wyglądał. Nikt wówczas nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń i postulatów dotyczących zadaszenia toru. Koncepcja przedłużenia dachu pojawiła się kilka tygodni temu. Prace budowlane były już wówczas bardzo zaawansowane. Przez całą historię Orła jedno pozostawało niezmienne – finansowa odpowiedzialność leżała w dużej mierze na barkach Witolda Skrzydlewskiego. Klub funkcjonował dzięki konsekwentnemu wsparciu sponsorskiemu jego firmy i prywatnym środkom rodziny. W wywiadach często podkreślał, że robi to dla matki, córki (Joanny – obecnie Marszałek województwa łódzkiego), miasta i kibiców, ale nie ukrywał też frustracji – zwłaszcza gdy frekwencja na meczach była niska, a pomoc miasta nie zawsze spełniała oczekiwania.

Skrzydlewski przez ostatnie lata prezesury wielokrotnie sugerował możliwość odejścia z żużla. Apogeum miało miejsce w 2024 roku, gdy klub został wystawiony na sprzedaż za symboliczną złotówkę, a media pisały o konfliktach i zmęczeniu prezesa wieloletnią walką. Po zakończeniu sezonu zarząd postanowił zorganizować na stadionie spotkanie otwarte z kibicami po fali hejtu, jaka zaczęła wylewać się na Skrzydlewskiego. Zainteresowany spotkaniem rozpoczął słowami: Nazywam się Witold Skrzydlewski, syn Adama i Heleny. Jestem prezesem, a zarazem właścicielem tego klubu. Dla niektórych jestem trumniarz, dla niektórych ch*j, gruba świnia, jeszcze dla innych knur i wiele, wiele innych epitetów mógłbym przytoczyć, ale ja się tym nie przejmuję.
Napięta atmosfera dookoła klubu i emocje, którym dali się ponieść zarówno obecni kibice, jak i sam prezes sprawiły, że na spotkaniu padło wiele słów, które w ogóle paść nie powinny. Wszystko więc wskazywało na to, że jest to już definitywny koniec Skrzydlewskiego w żużlu i jeśli nic się nie zmieni, to speedwaya w Łodzi długo nikt nie zobaczy. A jednak nowy rok przyniósł nowe wieści. 2 stycznia klub ogłosił zmiany personalne. Właścicielem oraz Prezesem Zarządu KŻ Orzeł Łódź S.A. pozostał Witold Skrzydlewski. Na stanowisko Wiceprezesa Zarządu KŻ Orzeł Łódź został powołany były reporter i prezenter stacji Canal+, a także pomysłodawca projektu Wilki Krosno, Jakub Zborowski. Dyrektorem Zarządzającym został natomiast doskonale znany w środowisku żużlowym Jan Konikiewicz. W klubie zostali ludzie z doświadczeniem i zaufaniem Skrzydlewskiego. 2025 miał być nowym otwarciem z pompą, ale skończyło się na walce o utrzymanie z Autona Unią Tarnów.
Choć H. Skrzydlewska Orzeł Łódź wciąż czeka na swój debiut w Ekstralidze, a przyszłość klubu jeszcze niedawno stała pod ogromnym znakiem zapytania, w piątkowy poranek kibice mogli przecierać oczy ze zdumienia. Media obiegła informacja, że w sierpniu Łódź będzie gospodarzem 7. rundy FIM Speedway Grand Prix!
Tego, że Moto Arena może stać się obiektem rywalizacji Mistrzostw Świata mało kto się spodziewał. Wcześniej odbywały się tam takie zawody, jak IMME, czy Speedway Euro Championship, ale o Grand Prix nie śnili nawet najwierniejsi łódzcy fani.
Gdy w 2018 roku otwieraliśmy Moto Arenę Łódź, to jednym z moich marzeń było zorganizowanie w Łodzi zawodów cyklu Speedway Grand Prix. Dziś możemy ogłosić, że Łódź znalazła się na mapie kalendarza imprezy o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Jestem dumny, że Łódź będzie współtworzyć tak wielkie wydarzenie. Speedway Grand Prix to nie tylko rywalizacja na torze. To także święto żużla. Poziom sportowy zawodów zawsze stoi na najwyższym poziomie, a SGP wiąże się także z wielkim zaangażowaniem kibiców. Impreza nie zagościłaby w Łodzi bez zaangażowania władz miasta, ze szczególnym uwzględnieniem Pani Prezydent Hanny Zdanowskiej, która od początku powstania idei organizacji SGP w naszym mieście była bardzo przychylna temu projektowi – powiedział Witold Skrzydlewski.

Początkowo w Mayfield Sports Events poważnie brano pod uwagę organizację rundy po raz kolejny w Gorzowie Wielkopolskim, ale w ostatniej chwili do kalendarza wskoczyła Łódź. Z pewnością ogromne znaczenie w rozmowach w miał fakt, że Dyrektor Zarządzający Klubu – Jan Konikiewicz w latach 2022-2024 pełnił funkcję dyrektora sportowego Speedway Grand Prix u poprzedniego promotora cyklu – Warner Bros. Discovery Sports. Tajemnicą poliszynela jest to, że Gorzów przegrał walkę o prawa do organizacji GP w związku z niestabilną sytuacją finansową Stali.
Żużlowa historia Łodzi w XXI wieku to opowieść o upartym dążeniu do celu i niepoprawnej wierze w to, że speedway w tym mieście ma sens i przyszłość. I niezależnie od wyników oraz okoliczności, to właśnie ta determinacja przyniosła w piątek tak wspaniałe dla łodzian wieści. A uwzględniając potencjał, jaki niesie ze sobą organizowanie SGP, Łódź ma realne szanse, by w najbliższych latach w końcu powalczyć o najwyższy poziom.
Speedway Grand Prix w Łodzi odbędzie się 1 sierpnia 2026 roku (sobota). Z kolei dzień wcześniej (31 lipca, piątek) na Moto Arenie Łódź odbędą się zawody cyklu SGP2, czyli Indywidualne Mistrzostwa Świata do lat 21.
Autor: Jarosław Bugała
Grafika: ZD Media

