W poniedziałek na naszym kanale YouTube odbyła się transmisja na żywo podsumowująca sezon całej 2. Ekstraligi, na którą zaprosiliśmy eksperta Canal+ i zawodnika PSŻ Poznań, Tomasza Orwata.

Tomek rozmawiał z Piotrem i Rafałem o swoich odczuciach i obserwacjach, jakie miał do każdej drużyny z punktu widzenia komentatora żużlowego i eksperta, po tym jak zmienił swoją rolę z zawodnika. Kilka fragmentów rozmowy postanowiliśmy spisać, a całość dostępna jest na końcu artykułu.
W rozmowie poruszyliśmy między innymi temat PSŻ Poznań, w którym Tomek miał kontrakt. Drużyna nie korzystała z jego jazdy. Był tak zwanym kevlarem, aby zespół mógł elastycznie dokonywać zmian zawodnika. Powodem takiego rozwiązania była niepewna sytuacja zdrowotna Szymona Szlauderbacha. Dodatkowo nowe regulacje ligowe wymuszały na klubach obecność doświadczonego Polaka powyżej 24. roku życia, jeśli w składzie jest dwóch zawodników U24.
Rafał: Powiedz mi proszę, Tomku, czy jesteś zadowolony z pozycji, którą zajęła Twoja drużyna w lidze w tym sezonie?
Tomek: Moja drużyna. (śmiech) Znając moją rolę, to tak trochę za mocne słowa z tą „moją” drużyną. Chociaż byłem z nimi faktycznie na pierwszych dwóch meczach wyjazdowych w Krośnie i Rzeszowie. Zapoznałem się z ekipą, polubiłem ich i trzymałem za nich kciuki. Na pewno PSŻ chciał wejść do tej pierwszej czwórki, nie udało się, trzeba było korzystać z moich usług na torze, a nie tylko wstawiać na sztukę (śmiech). Na pewno oczekiwania były większe i potencjał większy, aby wejść do tych play-offów. No ale jak zremisowali pięć meczów w sezonie, to generalnie brakło, można powiedzieć, jednego punktu w jednym meczu więcej i te play-offy by były.
Rafał: Dlatego pytałem Cię o poczucie humoru, aby zadać to pytanie. A jak wyglądał dla Ciebie ten sezon z perspektywy drugiej strony kamery? Bo jednak musiałeś usiąść za mikrofonem i rozmawiać o kolegach z toru, właśnie w taki sposób. Jakie to jest wrażenie? Jakie to uczucie?
Tomek: Na początku byłem negatywnie do tego nastawiony. Negatywnie po drugim meczu, a na początku sceptycznie, ale dałem sobie szansę i w sumie cieszę się, że taki najgorszy moment, gdy chciałem to sobie odpuścić, przetrwałem i mogłem to robić przez cały sezon. A jak ocenia się innych kolegów? Myślę, że oni wiedzą, jakie błędy popełniają, oglądając powtórkę i słysząc komentarz na swój temat. Większość z nich ma jakiś dystans do siebie i potrafi przyjąć jakąś krytykę, jeśli ona się pojawi, i bierze ją na klatę. Nie ma do mnie żadnych problemów. Nie zdarzyło się za bardzo, aby któryś z zawodników czy środowiska mówił wprost, że przesadziłem z kimś. Raz się zdarzyło, że członek teamu się do mnie odezwał (nie będę mówił jakiego) i generalnie wyjaśniliśmy sobie sprawę i właściwie powtórzyłbym to samo w każdym kolejnym spotkaniu, jeśli byłaby taka możliwość.
Na czacie pojawiały się różne pytania do Tomka, a jednym z najczęściej powtarzających się było to, czy zamierza wrócić do ścigania. Fani chcieli wiedzieć, czy po zmianie roli z zawodnika na eksperta jego pasja do jazdy na torze wciąż jest żywa i czy planuje kolejne starty w przyszłych sezonach.
Rafał: Panie Tomku, czy jeszcze planuje Pan powrót do ścigania? – pyta Łukasz
Tomek: Wiesz, ja generalnie ścigam się całkiem często. Nawet w sobotę się ścigałem. Słuchaj, trzecie miejsce w Grand Prix zająłem.
Rafał: Trzecie miejsce na swoim Grand Prix? To kto wygrał? Bo tam wiesz, ciemno było, nie rozróżniam (śmiech).
Tomek: Wygrał Jakub Kiciński. Drugi był mój kuzyn Jacek. Ja byłem w wyścigu dodatkowym po trzecie miejsce. Udało mi się w sumie chyba jako jedyny ukończyć ten wyścig bez żadnych przygód.
Więcej o specjalnym GP Tomka niebawem!
Tomek: Cały czas przygotowuję się do startów w rajdach. Celowym takim rajdem, wiadomo, będzie Dakar, ale to dopiero za parę lat. Dużo jeździłem w motocrossie, w zawodach. Jadę też na zawody za miesiąc do Dubaju. Muszę akurat taką drobną kontuzję sobie zaleczyć, ale myślę, że bez problemu.
A jeśli chodzi o żużel, ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie, bo chciałbym się pościgać jak najbardziej. Gdyby to było możliwe, na normalnych, uczciwych warunkach, przygotowałbym się do sezonu i chciałbym się ścigać dalej i walczyć. Natomiast nie wiem, czy jest jakikolwiek polski klub w drugiej lidze (tu: KLŻ), bo tam musiałbym szukać startów, któremu potrafiłbym zaufać. W Krakowie są problemy. Kraków też nie płacił, Gniezno nie płaci. Praktycznie żaden klub nie płaci na czas. Wszędzie są jakieś dziwne akcje i ja po tym, co przeszedłem w zeszłym roku w Opolu, chyba nie chcę być drugi raz w takiej sytuacji. Chęci do ścigania i pasja by się znalazły we mnie, ale jak sobie pomyślę, że nie potrafiłem normalnie zasnąć, bo się stresowałem tym, co się dzieje, że zaraz przestanę się ścigać, bo raz, że nie mam pieniędzy, dwa, że cały czas coś się dzieje negatywnego za moimi plecami, co jest mi obiecywane, to po prostu czuję to w kościach, że się nie wydarzy. Nawet jeśli sportowo jestem w stanie sobie coś wywalczyć, to nie ma najmniejszego znaczenia i nie chcę być drugi raz w takiej sytuacji.
Tym bardziej że po dość ciężkiej zimie, bo nie wiedziałem, że będę komentował w Canal+, i też nie wiedziałem, czy będę startował i przygotowywał się do rajdów. Teraz bardzo sobie cenię to, że chcę iść spać, zasypiam bez problemu, że nie mam praktycznie poważniejszego stresu niż to, że jest 1:00 w nocy, a muszę wstać o 7:00 rano iść do pracy. Praca nie stresuje mnie aż tak, jak to, co było na żużlu. Więc gdyby była jakaś rozsądna oferta na jasnych, prostych, otwartych zasadach, nie boję się rywalizacji, mogę walczyć o skład, ale niech to będzie po prostu uczciwe. Jeśli takie coś byłoby możliwe, to chciałbym wrócić.
Rafał: Załóżmy, że jest alternatywna rzeczywistość, w której problemy finansowe nie istnieją. Jeżeli mógłbyś sobie wybrać klub, w którym chciałbyś się ścigać, to byłby to jaki klub? Zawęzimy do drugiej ligi.
Tomek: W drugiej lidze teraz w sumie Piła awansowała, a to byłby chyba mój wybór. Raz, że już tam byłem w Bydgoszczy, gdzie mam bazę, czy z Poznania, gdzie teraz mieszkam, mam blisko. Gniezno też patrzę pod te same kryteria, też tor, który mi zawsze odpowiadał, ale tam jest bardzo dużo problemów pozasportowych, co nie do końca by mi pasowało. W alternatywnej rzeczywistości, że jest wszystko uczciwie, to tak, chyba Gniezno, nie chciałbym więcej wracać do Opola z wiadomych przyczyn. Mamy Kraków.
Rafał: Jeszcze Świętochłowice – tam tor jest naprawdę fajny. Byliśmy tam ostatnio, jest naprawdę super. Po przebudowie łuki są tak nachylone, że naprawdę potencjał na ściganie jest super.
Tomek: Jechałem tam zawody po reaktywacji i tor zdążył się zmienić. Może musiałbym się tam przejechać, może by mi się spodobało. Jest kawałek dalej, tor jest dość duży, lotnisko. Świętochłowice byłyby bardzo dobrym pomysłem, bo jest tam Krzysiek Bas, trener, jeden z takich, których spotkałem i miałem okazję współpracować, których na pewno najbardziej szanuję. Zawsze byli gotowi mi pomóc, niezależnie od tego, czy radziłem sobie lepiej, czy gorzej. Taka osoba jak on mogłaby mnie do tego przekonać.

Każde nasze podsumowanie ligi obejmuje głosowanie widzów w ośmiu kategoriach:
- największe rozczarowanie
- największe zaskoczenie
- najlepszy junior
- najlepszy zawodnik U24
- najlepszy zagraniczny zawodnik
- najlepszy polski zawodnik
- najlepszy zawodnik ligi
- najlepszy trener
Przy okazji kategorii najlepszego trenera Rafał zapytał Tomka, jak wygląda rola trenera z perspektywy zawodnika, chcąc poznać jego doświadczenia i obserwacje.
Rafał: Tomek, byłeś zawodnikiem, jesteś zawodnikiem i chciałbym się ciebie zapytać, jak duży wpływ na drużynę ma trener – menadżer, bo często mocno bagatelizuje się te funkcje w żużlu. Umówmy się, być może ma to większe znaczenie na niższym poziomie rozgrywkowym. Jak jesteś Bartkiem Zmarzlikiem, z całym szacunkiem, co ci może powiedzieć trener X czy trener Y? Ale właśnie w niższych ligach, jak duży wpływ ma trener na to, jak wygląda drużyna? Wiadomo, że pewnie odpowiadasz za atmosferę, ale czy coś więcej możesz wycisnąć z niektórych zawodników? Jak to tak naprawdę wygląda?
Tomek: Myślę, że sama atmosfera potrafi wycisnąć więcej od zawodników. Fajnie jest, gdy, jak już mówiłem, na niższych poziomach trener ci nie przeszkadza – to już jest coś. Jest w stanie w jakiś sposób pomóc, coś podpowiedzieć, choćby nawet przypilnować prostych rzeczy, takich jak kolejność wyścigów czy z którego pola jedziesz. To są bardzo organizacyjne kwestie, ale można je realizować w dobry sposób, można też źle. Wiadomo, że tutaj mamy panów, którzy znają się na tej pracy i nie bez powodu są nominowani. Od takiego trenera oczekuje się, że będzie szefem zespołu, łącznikiem między zawodnikami, sędzią, komisarzem i prezesem, i musi budzić zaufanie wśród zawodników. Jeśli trener ma zaufanie, zawodnik zaczyna mu ufać, słucha jego wskazówek i bierze je sobie do serca. Jeśli te wskazówki są słuszne i zawodnik to zauważy, współpraca układa się o wiele lepiej. Są jasne zasady, reguły, wyznaczone granice – o takie rzeczy chodzi. Jaki jest wynik? Tak naprawdę wszystko tworzy się samo. W Lesznie czy Bydgoszczy było więcej zawodników do wyboru do składów, więc trenerzy mieli trochę łatwiejsze zadanie. Gdy zawodników jest mniej, zawsze ktoś może być niezadowolony i znacznie trudniej jest utrzymać właściwą atmosferę.
Tematów było wiele. Tomek wypowiedział się o każdym klubie, nominowanych w naszym głosowaniu zawodnikach a także podał nam swoje typy! Nie zabrakło ciekawych historii i mocnych słów! Zachęcamy do obejrzenia odcinka jak i całej reszty z serii podsumowań i podzielenia się swoimi opiniami w komentarzach.
Autor: Lisek Chytrusek
Zdjęcia: Roman Biliński
Źródło: Transmisja na żywo

